czwartek, 29 października 2009

Dziś dwa felietony, opublikowane swego czasu w "Echu"

Duchu, Duchu, wystaw rogi
Echo Gmin, 6 stycznia 2009

Ostatnie publikacje w lokalnych mediach, dotyczące zjawy ukazującej się w Kędzierzynie - Koźlu sprawiły, że jako mieszkaniec powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego jestem bardzo dumny z osiągnięć naszego miasta. Nie dość, że mamy kilka nowych supermarketów, kilkanaście ( o ile nie kilkadziesiąt) banków, to teraz nasze miasto upodobał sobie duch. I to nie byle jaki.

Z tego co na razie wiadomo, nasz duch jest bardzo towarzyski, uprawia sporty rowerowe i chętnie pozuje do zdjęć, publikowanych później przez jeden z lokalnych tygodników i na internetowej stronie rodzimej rozgłośni radiowej. Nasz duch jest bodaj jedynym na tym ( i tamtym ) świecie duchem, który w zaświaty zabrał ze sobą rower. Ot, dba o kondycję.

Jednych intryguje, innych przeraża. Przeraża głównie dzieci uczące się w blachowiańskiej podstawówce, które boją się wieczorami wracać same do domu. Co ciekawe, jak podaje nasz "uduchowiony" tygodnik, coraz więcej osób twierdzi, że widziało zjawę. Uczniowie podstawówki postanowili nawet na ducha zapolować, żeby uchronić przed nim koleżanki z klasy.

Na razie publikacje ograniczają się do informowania społeczeństwa, że w kędzierzyńsko - kozielskim lesie straszy. Ze zjawą jeszcze nikt nie rozmawiał, ale wcale się nie zdziwię, jeśli za jakiś czas któryś z dziennikarzy przeprowadzi z rzeczonym duchem obszerny wywiad, w którym to sam przyzna się skąd się u nas wziął i dlaczego. Dlaczego by nie? Przecież to taki chodliwy temat. A że dzieci się boją? Trudno. Biznes is biznes.


Z przymrużeniem oka:
Nieniecki śledź zamachowiec
Echo Gmin, 2 grudnia 2008

Po publikacji artykułu pt. "Walka z wiatrakami" na serwisie internetowym naszej redakcji, pod wyżej wymienionym tekstem, udało mi się przeczytać opinię pana, któremu wyraźnie nie przypadł do gustu ton wypowiedzi zarówno pana wójta Parysa, jak i jej sekretarza, pana Groegera, dotyczący aktów wandalizmu, skierowanego przeciwko niemieckim nazwom miejscowości w tejże gminie.

Otóż człowiek ten, wypowiadający się pod nieco enigmatycznym pseudonimem koźlanin od 1969 roku stwierdza, że niemieckie tablice są zamachem na Polskę i Polaków, i nie można niszczyciela owych tablic nazwać chuliganem, jak zrobił to wójt Parys. Człowiek demolujący wszystko, co nie jest polskie jest według pana koźlanina(...) ... prawdziwym patriotą.

A ja się pytam: czy zdrowy patriotyzm objawia się niszczeniem wszystkiego, co nie jest polskie? To może tym tropem powinien pójść prawdziwy polski patriota i wybrać się na zakupy do Lidla, i na tych to zakupach zdemolować wszystkie półki z niemiecką czekoladą, niemieckimi parówkami względnie niemieckimi śledziami? Bo przecież taki niemiecki śledź jest zamachem na naszą polskość; bo wyłowiony w Niemczech, osolony w Niemczech i zapakowany też w Niemczech. I jeszcze się bezwstydnie do naszych polskich sklepów pcha, jakby nie wiedział, że nikt go tu nie chce.

Czym różni się więc chuligan niszczący przystanek autobusowy od tego, który niszczy niemieckie tablice? Niczym. Ten i ten jest chuliganem, bo niszczy wspólną własność, ufundowaną zresztą z pieniędzy obywateli, w tym więc także i jego.

Przypomną raz jeszcze, że niemieckojęzyczne tablice stoją na terenie gminy Cisek na mocy prawa. Polskiego prawa. Ustanowionego przez polskich polityków, których notabene sami sobie wybraliśmy drogą demokratycznych wyborów.

*** filozofia ***

Całe moje życie byłem Kimś. Kimś przez duże K. Wiedziałem o tym, miałem uporczywą świadomość, że ja to ja. Wszystkie rzeczy, które w życiu zrobiłem, których nie zrobiłem, nie skończyłem albo nawet nie zacząłem robić były zawsze efektem, symbolem mnie. Mnie jako Kogoś.

Jest to chyba swoisty rodzaj pasożytnictwa pomiędzy moim Ja a moim Nikt.

A tak naprawdę nie wiem kim jestem. I teraz: czy szukać odpowiedzi na pytania o mnie jako Kogoś czy o mnie jako Nikogo? Nieraz zastanawiałem się nad tym i doszedłem do jedynego chyba, słusznego wniosku: mam to w dupie.

czwartek, 3 września 2009